DIETA - NIE DAJ SIĘ OKŁAMYWAĆ !
WEGETARIANIZM -MITY JEDZENIA MIĘSA
CZY TE ZĘBY MOGĄ KŁAMAĆ ?
SEKRETY ZDROWIA PLEMIENIA HUNZÓW.doc - PRZEPISY HUNZÓW!!! LINK
FLORA BAKTERYJNA A MIĘSO
BIAŁKO ROŚLINNE A ZWIERZĘCE
HUNZA – wegetarianie którzy żyją ponad 100 lat
DNA mutacje – białko
Mity na temat jedzenia mięsa. Wegetarianizm to jedyna droga do zdrowia!
Książka do ściągnięcia - SEKRETY ZDROWIA PLEMIENIA HUNZÓW naszych krewnych ario-słowian - haplo R1a
Zainteresowany zobacz tutaj
Człowiek posiada cechy charakterystyczne dla stworzeń roślinożernych, brak natomiast przesłanek, które mogłyby zestawić go z istotami mięsożernymi.
Po pierwsze zęby ludzkie mają budowę przystosowaną do rozgniatania i przeżuwania pokarmu. Mamy płaskie trzonowce i dobrze rozwinięte siekacze. Tymczasem uzębienie drapieżników charakteryzują dobrze rozwinięte, ostre trzonowce, co pozwala na rozszarpywanie kawałków mięsa. Kolejnymi cechami świadczącymi na rzecz niemięsożernej natury ludzkiej jest zawartość i odczyn śliny, długość przewodu pokarmowego, długość jelit, czynności wątroby, kształt, struktura i działanie żołądka. Poza tym stworzenia drapieżne posiadają charakterystyczne ostre, twarde pazury, przeznaczone do zabijania zwierząt i rozdzierania mięsa.
Pozostaje jeszcze charakterystyczna cecha skóry roślinożerców, mianowicie pory skórne, przez które wydzielany jest pot. Skóra stworzeń mięsożernych nie ma porów, a temperatura ciała regulowana jest przez oddech.
Czy człowiek okazałby się anatomicznie i emocjonalnie przygotowany do zjadania mięsa, gdyby założyć, że miałby osobiście upolować zwierzę, rozszarpać jego mięso, zjeść na surowo, wyssać wnętrzności, wypić krew, jak czynią to mięsożerni drapieżcy?
Sprawdźmy zatem “co się stanie jak przestanę jeść mięso?”
Czy zastanawiało Was kiedyś dlaczego jedne pokarmy są dla nas bardziej atrakcyjne od innych? Dlaczego ciągnie nas do potraw mięsnych, sera, ciastek, chrupiącego pieczywa i czekolady? To, że kawa nas uzależnia bo zawiera kofeinę to powszechnie znany fakt. Co nas uzależnia w diecie uważanej dzisiaj za jedynie słuszną, opartej na piramidzie żywieniowej i podstępnie nazwanej „dietą zbilansowaną”?
Czy nie przykuwa uwagi na przykład jaki nacisk kładzie się dzisiaj na białko? Potrzebujemy białka, dużo białka, białko syci i jest zdrowe! Białkomania jest tak powszechna, że gdy zapytasz po co mamy jadać mięso i nabiał to otrzymasz od każdego odpowiedź: dla białka, bo my potrzebujemy duuuużo białka. Jeśli inaczej skonstruujesz zapytanie – skąd człowiek czerpie białko, to znowu wszyscy jak zaprogramowane komputery odpowiedzą, że z mięsa i nabiału. Białka zwierzęce lądują w takiej czy innej formie na naszych talerzach najczęściej trzy razy dziennie, na śniadanie, obiad i kolację!
odżywianie
Podczas gdy wszystkie aminokwasy (nawet tych 8 egzogennych, których nasz organizm sam nie wytwarza) znajdują się również w pożywieniu roślinnym. Pożywienie roślinne jada się owszem dla witamin lub błonnika, ale dla białka? Niemożliwe! Niemożliwe? A jednak!
żywność
zdrowe odzywianie
Przykładami jak bardzo ludzie łakną dużych ilości zwierzęcego białka nie zdając sobie sprawy z jego uzależniających właściwości oraz szkodliwości jego spożywania w masywnych ilościach są niektóre bardzo popularne ostatnio diety odchudzające, niektóre z nich robią niesamowitą wręcz furorę. W każdej z nich zaleca się zjadać olbrzymie ilości białka zwierzęcego: dieta Atkinsa, Kwaśniewskiego (polska odmiana Atkinsa), Dukana, Dieta Paleo. Ludzie owszem chudną na nich, ale tak przy tym zakwaszają organizm, że ich organy zamiast w zdrowej krwi o zasadowym odczynie 7,365 zanurzone są w kwaśnej zupie. Końcowe efekty tych działań można oglądać w zatłoczonych do granic możliwości przychodniach, szpitalach, a potem hospicjach. Kto latami wrzucał do swojego wnętrza martwe niech nie oczekuje, iż zasiał tam życie. Zasiał tam zgniliznę, kwas i śmierć. Prawa natury są nieubłagane – co zasiejesz to zbierzesz. Musi tylko minąć trochę czasu.
uzależnienia
Aby sprawdzić czy jesteśmy od czegoś uzależnieni czy nie – wystarczy po prostu odstawić, aby się przekonać. Tak, to jest takie proste. Potraktuj to jak dobrą zabawę. Polecam założenie „notesu odwykowego” i zapisywanie w nim wszelkich myśli, ciągot i innych reakcji. Obserwacja reakcji organizmu sprawia wiele frajdy, tym bardziej gdy raczej nie poświęcało mu się do tej pory zbyt wiele uwagi, traktując go jak maszynę, która ma chodzić „bo ja tak chcę”. Tymczasem to nie jest maszyna, to twór natury, podlegający w związku z tym jej niezmiennym prawom.
Podobnie uzależnia sacharoza, czekolada, pszenica, kawa, alkohol, tytoń, narkotyki, leki, potrawy smażone, seks, praca, gry komputerowe, internet, hazard i sporo innych rzeczy, więc eksperyment może dotyczyć czegokolwiek, zastanów się co to może być i… do dzieła! Odpowiedź z organizmu przyjdzie bardzo szybko i będzie widoczna jak na dłoni.
Co ciekawe pośród uzależniaczy pokarmowych nie ma ani jednej rzeczy, która działa na organizm pozytywnie czyli alkalizująco. Wszystkie te uzależniacze zakwaszają organizm. To mi daje dużo do myślenia, mam wrażenie, że Stwórca chciał nam przez to coś przekazać. Czy może być dla naszej ludzkiej natury dobre w nadmiarze cokolwiek, co ma właściwości uzależniające i wciąga nas w nałóg, otumaniając nasze mózgi tak, że tracimy nad tym co robimy kontrolę?
Nie daj Boże jak będąc „na odwyku” poczujecie zapach wędzonej kiełbasy lub co gorsza zapachy z grilla od sąsiada. Tak jak palacz gdy „rzuca” to jak tylko poczuje smród papierosa to mu się od razu marzy by jednak zapalić. Palacz czuje wtedy z tego smrodu przyjemność! Nawet wąchając ten smród. Zdrowe ciało (niepalącego człowieka) czuje tylko smród, z niczym mu się nie kojarzący – tak po prostu, ohydny smród dymiącego papierosa. Potrzeba jak szacują naukowcy ok. 3 tygodni aby synapsy w mózgu przestały reagować na bodźce. Teoretycznie po 3 tygodniach papieros będzie ohydnie śmierdział byłemu palaczowi, a smród grilla będzie tylko smrodem dla byłego mięsożercy. Z nałogu powrócą do… zdrowia, czyli do naturalnego stanu jaki natura dla nas przewidziała. Sprawdzone na własnej skórze – działa.
Co mamy dzisiaj: dla większości osób żywiących się tradycyjnie czyli wierzących w mit „zbilansowanej diety” opartej na oficjalnej piramidzie żywieniowej obiad bez mięsa to nie obiad, w przeciętnej restauracji 9 na 10 dań będzie z mięsem lub nabiałem, w szkolnych stołówkach oprócz piątku mięso lub nabiał jest serwowane dzieciom codziennie, na portalach kulinarnych królują przepisy z mięsem lub nabiałem, nawet przepisy na sałatki zawierają obowiązkowo białka zwierzęce (pierś z kurczaka, jajka, tuńczyka lub ser). Mięso- i nabiało-mania! Ma się po prostu wrażenie, że ludzie jakby zatracili swój instynkt samozachowawczy – tak działa jedynie narkotyk! Zwiększasz dawki, bo wciąż Ci jest mało. Gdy któregoś dnia naszła mnie ta myśl postanowiłam to eksperymentalnie sprawdzić na własnym organizmie i wyniki mnie przeraziły: mięso i nabiał działają jak wszystkie inne uzależniacze. Herx i typowe objawy odstawienne!
Sprawdźmy zatem “co się stanie jak przestanę jeść mięso?”
1. Ochrona środowiska
Spożywanie mięsa w dzisiejszych czasach ma zupełnie inny wymiar niż kiedyś. Współcześnie bowiem hodujemy i zabijamy każdego roku miliardy zwierząt, aby zaspokoić stale rosnący popyt na mięso, który znacznie przewyższa zresztą przecież nasze potrzeby. Co gorsza, zwierzęta te żyją w straszliwych warunkach, są torturowane i poddawane przerażającym praktykom przed ubojem. Ogromne ilości antybiotyków, hormonów i sterydów dostają się do ich organizmów. A to wszystko po to, aby były jak największe, w jak najszybszym czasie. Samo okrucieństwo z jaki są traktowane powinno dla nas stanowić wystarczający powód, do zaprzestania jedzenia mięsa lub przynajmniej zachęcić do ograniczenia jego spożycia. Mimo, że ten artykuł jest głównie o zdrowiu, to zagadnienia etyczne i moralne nie mogą być również ignorowane.
Ubój tych zwierząt sieje także spustoszenie w środowisku, o czym możemy się przekonać oglądając zamieszczony poniżej krótki film. Tysiące zwierząt żyje w zatrważających, powodujących choroby (również dla okolicznych mieszkańców) i olbrzymią degradację środowiska warunkach. Mimo to nie stanowi to nadal problemu dla wielu dużych organizacji, których zadaniem jest zwiększanie świadomości w kwestiach niszczenia naszej planety.
Każdego roku na rzeź skazuje się ponad 70 miliardów zwierząt..
Wiesz, że główną przyczyną niszczenia lasów deszczowych jest nasza własna dostawa żywności? Drzewa są wycinane po to, aby zrobić miejsce na uprawy rolne i wypas bydła. W przybliżeniu – co sekundę wycina się obszar o wielkości boiska piłkarskiego. A każdego dnia blisko 100 gatunków roślin/zwierząt/owadów ginie z powodu tej praktyki.
Trwonienie wody stanowi tu jeszcze jeden poważny problem. Do produkcji tylko jednego funta (ok. 0,5kg) wołowiny w USA potrzeba około 2000 litrów wody. Zasób ryb w naszych oceanach szybko się wyczerpuje, a według niektórych danych szacunkowych do 2048 roku może ich już całkowicie zabraknąć. Obecny system żywieniowy, bazujący na wyrobach mięsnych i nabiale (u wielu znajdujących się nawet 3 razy dziennie na talerzach) przyczynia się również do głodu na świecie – bowiem znaczną większość upraw przeznacza się na wyżywienie bydła, a nie ludzi.
Na naszej planecie wszystkiego jest pod dostatkiem i starczyłoby dla każdego, gdyby nie to, że chęć zysku zaślepia jeszcze wielu ludzi. A jedzenie mięsa jest tak samo uzależniające jak spożywanie innych używek. Zostajemy do niego przyzwyczajeni, jako dzieci bowiem wolimy zjeść z talerza ziemniaczka niż kotlecik. To samo tyczy się papierosów czy alkoholu. Wrodzona mądrość naszych organizmów, gdy jeszcze działa poprawnie, wskazuje nam co jest dla nas dobre.
2. Redukcja ryzyka wystąpienia cukrzycy typu 2
W samej tylko Ameryce 40%(!) ludności choruje na cukrzycę. O wiele lepiej sprawa się nie prezentuje, jeżeli chodzi o resztę naszej zachodniej cywilizacji. Przekłada się to na miliony ludzi. Liczne badania wykazały, że czerwone i przetworzone mięso (w ostatnim czasie powiązane również oficjalnie z rakiem przez WHO), a także białka zwierzęce w ogóle, zwiększają ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2. W wszystkożernej populacji, ryzyko rozwoju cukrzycy wzrasta dwukrotnie w porównaniu z weganami. W innym badaniu wykazano, że spożywanie mięsa raz w tygodniu lub częściej, w przeciągu 17 lat, zwiększa ryzyko cukrzycy o zaskakujące 74%! Przeprowadzono kolejne badania i okazało się, że wzrost spożycia czerwonego mięsa tylko o połowę był ściśle związany z prawie 50-procentowym zwiększeniem ryzyka zachorowania na cukrzycę w przeciągu 4 lat!
3. Dostawa odpowiedniego rodzaju i odpowiedniej ilości białka
Jak wiadomo niedobór białka w diecie jest szkodliwy dla zdrowia, lecz jego nadmiar również wiąże się z ryzykiem występowania wielu problemów zdrowotnych. Przeciętna osoba spożywa więcej niż 1,5 raza zalecanej optymalnej ilości białka, w dodatku jest to głównie białko pochodzenia zwierzęcego. To zła wiadomość, gdyż nadmiar białka zamienia się w organizmie na odpady lub w tłuszcz. O zakwaszeniu organizmu i nadmiarze kwasu moczowego nie wspominając. To magazynowanie białka zwierzęcego przyczynia się do zwiększenia masy ciała, chorób serca, cukrzycy, stanów zapalnych i raka.
Z drugiej strony, proteiny zawarte w nieprzetworzonych produktach roślinnych powiązane są z profilaktyką licznych chorób. Według Michelle McMacken, która jest doktorem nauk medycznych i asystentką profesora medycyny w New York University School of Medicine:
” Białko występujące w nieprzetworzonych pokarmach roślinnych chroni nas przed wieloma chorobami przewlekłymi. Będąc na diecie roślinnej nie ma potrzeby, aby monitorować ilość białka lub go sztucznie uzupełniać. Jeśli dostarczasz swojemu organizmowi odpowiednie dzienne zapotrzebowanie kaloryczne, inaczej mówiąc jesz zdrowo i w odpowiednich ilościach- dostarczysz sobie wystarczającą ilość białka. W roślinach znajduje się jego całkiem przyzwoita ilość. Najdłużej żyjący ludzie na Ziemi, mieszkańcy tzw. ” niebieskich stref ” pozyskują około 10% kalorii z białka, podczas gdy wszystkożercy 15-20%”.
Na marginesie- jedzenie mięsa pozostawiają sobie na szczególne okazje i święta. U nas stanowi ono codzienność. Powszechnie uważa się, że dania bezmięsne nie dodadzą nam siły, a jest wręcz odwrotnie.
Pokarmy roślinne dodają nam energii, dają siłę i zapewniają jasność umysłu.
Zwłaszcza surowe. Im więcej w codziennym jadłospisie, tym lepiej. Bez względu na to czy jesz mięso czy zdecydowałeś się z niego zrezygnować, zadbaj o to, aby dostarczyć sobie porządną porcję świeżych warzyw. Owoce oczywiście też są jak najbardziej wskazane, ale ze względu na wysoką zawartość fruktozy nie należy z nimi przesadzać, zwłaszcza w niektórych przypadkach chorobowych, ja na przykład oporność na insulinę czy cukrzyca. Ich dostawy możemy sobie zapewnić poprzez koktajle, świeżo wyciskane soki, surówki, sałatki etc. (Największą gęstością odżywczą cieszą się jednak zielone warzywa liściaste). Osobiście im więcej jem surowych pokarmów, tym lepiej się czuję i mam więcej energii. Ważne jest jednak to, aby je najpierw porządnie umyć w occie/kwasku cytrynowym i sodzie- moczę po 10-15 minut w każdym roztworze (osobno oczywiście), po czym dokładnie opłukuję pod bieżącą wodą. Stanowi to dla mnie jeden z licznych motorów napędowych w moim życiu. Niezwykle ważny.
Liczne badania wykazały różnicę pomiędzy białkiem zwierzęcym, a białkiem roślinnym. Dr Colin Campbell podczas eksperymentu na szczurach laboratoryjnych zaobserwował, że wyłącznie poprzez zwiększenie ilości białka zwierzęcego w diecie komórki nowotworowe dosłownie rosły w oczach! To stanowiło ogromne odkrycie dla milionów ludzi, a zgromadzone przez niego dowody były niepodważalne. Znane jako “China Study” słynne badanie, na podstawie którego powstała książka ” Nowoczesne zasady odżywiania”, przeprowadzone na 6,5 tysiącach osób w 65 chińskich i tajskich prowincjach, gdzie porównano dietę badanych osób, opartą głównie na kuchni wegetariańskiej, z bogatą w mięso i nabiał dietą Zachodu.
4. Bardziej świadomy i empatyczny styl życia
Jak już wspomniałam powyżej corocznie miliardy zwierząt poddaje się ubojowi. Zwierzęta to przecież żywe istoty, które czują i doświadczają różnych emocji. Obecnie cierpią nawet w gospodarstwach, które określane są jak “humanitarne”. Rezygnując z jedzenia mięsa lub choć częściowo ograniczając jego spożycie pomagasz zwierzętom uniknąć tych przerażających doświadczeń. Jako konsumenci mamy być beztroscy i rozleniwieni (zwłaszcza umysłowo)- a przemysł spożywczy chce utrzymać ten stan jak najdłużej. Ma być pachnąco, ładnie i kolorowo, a że za cenę naszego zdrowia i życia przeogromnej ilości zwierząt to już drobny szczegół, którym nie należy sobie zaprzątać głowy.
5. Redukcja stanu zapalnego w organiźmie
Wiele ludzi regularnie spożywa przetworzoną “żywność”, pomimo, że powszechnie wiadomo o jej szkodliwości i silnym powiązaniu z powstawaniem nowotworów. Jedzenie mięsa wyraźnie zwiększa szanse na podwyższenie poziomu stanu zapalnego w organizmie, który to może prowadzić do szeregu zarówno krótko i jak i długoterminowych konsekwencji zdrowotnych.
Przewlekły stan zapalny powiązany jest z miażdżycą tętnic, zawałem serca, udarem mózgu, cukrzycą, chorobami autoimmunologicznymi i wieloma innymi problemami zdrowotnymi.
Z kolei diety oparte na kuchni wegetariańskiej mają naturalne właściwości przeciwzapalne. A to dlatego, że występuje w nich znacznie mniej wyzwalaczy pro zapalnych, do których należą tłuszcze nasycone, endotoksyny i inne toksyny wydzielane przez bakterie znajdujące się w produktach pochodzenia zwierzęcego. Liczne badania wykazały, że osoby przechodzące na wegetarianizm lub weganizm mogą w znacznym stopniu obniżyć poziom białka C-reaktywnego (CRP), które to jest markerem stanów zapalnych w organizmie.
6. Obniżenie poziomu cholesterolu we krwi
Innym ważnym czynnikiem ryzyka chorób serca jest wysoki poziom cholesterolu we krwi. Tłuszcze nasycone, znajdujące się głównie w mięsie, serach, drobiu, a także różnych innych produktach zwierzęcych, znacznie wpływają na poziom cholesterolu we krwi.
Liczne badania wskazują jednak na to, że gdy ludzie przechodzą na dietę wegetariańską lub wegańską, poziom ich cholesterolu we krwi znacznie się obniża. Najbardziej zaskakujące jest to, że spadek ten jest równy temu, który następuje po zażyciu odpowiednich farmaceutyków – z tą różnicą, że w tym drugim przypadku najczęściej mamy do czynienia z biznesem nastawionym na zysk, nie na trwałe zdrowie. W przypadku zaś, gdy naturalna substancja wykazuje silny potencjał prozdrowotny, ale nie da się jej opatentować, nikogo już to zbytnio nie interesuje.
Faktem jest, że osoby wymagające zażywania leków sercowo-naczyniowych tylko poprzez zmianę diety mogą znacznie obniżyć ryzyko występowania powikłań zdrowotnych z tym związanych.
” Nieprzetworzone produkty roślinne obniżają poziom cholesterolu we krwi, ponieważ mają zazwyczaj bardzo niską zawartości tłuszczów nasyconych i nie zawierają cholesterolu. Ponadto, dieta na bazie roślin o wysokiej zawartości błonnika dodatkowo wspomaga obniżanie poziomu złego cholesterolu we krwi. Wykazano również, że soja może odgrywać znaczącą rolę w jego redukcji .”
– Michelle McMacken , MD
7. Optymalna flora bakteryjna jelit
Stan jelit stanowi kluczowy element dla zdrowia. W rzeczywistości może być to nawet najważniejsze, bowiem nasze zdrowie zaczyna się właśnie tam. Jeśli masz problemy z jelitami, będziesz miał również wiele innych problemów zdrowotnych. Stan mikroflory powiązany jest również z otyłością. Zadbaj więc o nie w pierwszej kolejności.
Mikrobiom jest nazwą używaną do określenia bilionów mikroorganizmów, które żyją wewnątrz naszego organizmu i są niezwykle ważne dla ogólnego stanu zdrowia. Nasz mikrobiom produkuje krytyczne dla nas składniki odżywcze, utrzymuje nasze tkanki jelitowe w zdrowiu, chroni przed rakiem, włącza i wyłącza geny etc. Badania wykazały również, że odpowiednia flora bakteryjna jelit odgrywa ważną rolę w prewencji i leczeniu wielu chorobach, w tym wątroby i jelit, cukrzycy czy powszechnych chorób autoimmunologicznych.
Liczne badania potwierdziły, że pokarmy roślinne pomagają kształtować zdrowie mikrobiomu naszych jelit. Stanowią bowiem pożywkę dla naszych dobrych bakterii jelitowych (prebiotyki). Jest to kolejny powód, (z wielu) dla którego naukowcy i pracownicy służby zdrowia coraz częściej stają się zwolennikami kuchni oraz dań wegetariańskich. Zawarty w produktach roślinnych błonnik pomaga również w utrzymaniu dobrych bakterii jelitowych. Gdy włókna pochodzą z produktów mlecznych, jaj i mięsa, może przyczynić się to do rozwoju chorobotwórczych bakterii.
” Stanowiące punkt zwrotny badania sugerują, że gdy wszystkożercy spożywają cholinę lub karnitynę (znajdujące się w mięsie, drobiu, owocach morza, jajach i nabiale) bakterie jelitowe przekształcają substancje konwertowane przez naszą wątrobę do toksycznego produktu o nazwie TMAO. ТМАО prowadzi do pogorszenia blaszek miażdżycowych w naczyniach krwionośnych i zwiększa ryzyko zawału serca i udaru mózgu.
Co ciekawe roślinożercy praktycznie nie mają tego problemu, gdyż posiadają zupełnie inny mikrobiom w porównaniu z mięsożercami. Korzyści z przejścia na wegetarianizm bądź weganizm zaczynają się stosunkowo szybko, gdyż już po kilku dniach flora jelitowa zaczyna się zmieniać”.
– Michelle McMacken , MD
8. Wydłużenie życia
Valter Longo, profesor gerontologii i Nauk Biologicznych na University of Southern California odkrył, że poprzez wykonany poprawnie post organizm wytwarza mniej 1GF1 (współczynnik hormonu wzrostu), w rezultacie czego komórki zaczynają się same naprawiać zamiast tylko dzielić. Jego badania wykazały, że post faktycznie regeneruje komórki macierzyste, zabija komórki nowotworowe a także wydłuża życie. Zauważalne jest również znaczne zmniejszenie stężenia insuliny i glukozy we krwi wraz ze wzrostem ciał ketonowych i IGFBP1.
W zeszłym roku, informacja prasowa z Uniwersytetu Południowej Kalifornii donosiła, że pacjenci stosujący chemioterapię w skojarzeniu z postem, odnosili duże sukcesy w zakresie redukcji komórek nowotworowych. Wykonane również dwa nowe badania na myszach sugerują, że mniej toksyczna klasa leków w połączeniu z postem może unicestwić raka piersi, okrężnicy oraz płuc.
Mark Mattson, obecny szef Pracowni Neurobiologii w National Institute on Aging, jeden z czołowych badaczy w dziedzinie leżących u podstaw wielu chorób neurodegeneracyjnych, komórkowych i molekularnych mechanizmów wyjaśnia:
” Ograniczenie kalorii wydłuża życie i zapobiega powstawaniu chorób przewlekłych związanych z wiekiem u różnych gatunków, w tym takich jak szczury, myszy, ryby, muchy, robaki i drożdży. Mechanizm lub mechanizmy, dzięki którym to następuje nie są do końca jasne. “
Aby skorzystać z tych dobrodziejstw, trzeba pościć regularnie, np. 1-2 razy w miesiącu. Istnieje wiele form począwszy od diety owocowo-warzywnej dr Dąbrowskiej, oczyszczaniu za pomocą soków, a skończywszy na głodówkach leczniczych. Można również stosować tzw. “intermittent fasting”, czyli post przerywany, o którym pisałam już na tym blogu niejednokrotnie.
Niewątpliwie stanowi to zachętę do stosowania diet w głównej mierze opartych na roślinach.
Zdaniem Valtera Longo:
” Na dzień dzisiejszy, dieta na bazie roślin, uznawana jest za najlepszą na drodze do długowieczności i profilaktyki wielu chorób cywilizacyjnych.”
Post ma szeroki zakres świadczeń zdrowotnych, ale może być również szkodliwy dla kogoś, kto nie ma pojęcia, jak go poprawnie przeprowadzić. Więc nim zdecydujesz się na ten krok, dowiedz się dokładnie w jaki sposób wykonać go prawidłowo.
Na filmiku poniżej dr Ellsworth Wareham, niemal 100-letni, niedawno emerytowany kardiolog, który połowę swego życia był weganinem opowiada o tym, dlaczego dokonał takiego właśnie wyboru:
9. Zmiana ekspresji genów
Nie tak dawno temu naukowcy odkryli, że czynniki środowiskowe mogą włączać i wyłączać nasze geny. Badania wykazały, że dieta roślinna może zmniejszać ekspresję genów raka u mężczyzn z niskim ryzykiem raka prostaty. Jak wiadomo również poprzez kompleksową zmianę stylu życia wydłużamy swoje telomery, które znajdują się niczym zaślepki na końcu chromosomów, zabezpieczając je przed uszkodzeniem podczas kopiowania, tym samym pomagając utrzymać nasze DNA w jak najlepszym stanie. Wydłużając nasze telomery starzejemy się wolniej, co zmniejsza ryzyko zapadnięcia na tzw. “chorobę związaną z wiekiem”.
A na koniec dla chętnych, którzy jeszcze nie widzieli – znany już wielu z nas wykład Gary`ego Yourofsky, rozwiewający mity na temat weganizmu i ujawniający skrywane fakty na temat przemysłowego chowu bydła :
oraz ciekawy wpis Vadima Zelanda na temat witarianizmu.
https://planetaswiadomosci.pl/witarianizm-surowa-dieta-vadim-zeland/
https://planetaswiadomosci.pl/witarianizm-surowa-dieta-vadim-zeland/
Więc…co się stanie jak przestanę jeść mięso?? 😉
Jakiś czas później miałam okazję wysłuchać wykładu Dr Neal’a Barnarda (założyciela działającego w USA Stowarzyszenia Lekarzy na Rzecz Odpowiedzialnej Medycyny), tam dowiedziałam się, że w istocie nie tylko tak polecane nam przez dietetyków w codziennej „zbilansowanej” diecie mięso, nabiał, pieczywo, ale też i nadużywane przez tak wielu ludzi słodkości (czekolada, ciastka) zawierają substancje opiatopodobne lub prowokują ich produkcję w ludzkim organizmie.
W mleku np. są kazomorfiny zawarte w białku mleka, kazeinie, służące po to, by cielę było spokojne, zawsze chciało następnej porcji pokarmu i nie uciekało za daleko od mamy. Zresztą kazomorfiny o bardzo zbliżonej budowie chemicznej są również w mleku kobiecym. Każde niemowlę ma taki błogi wyraz twarzyczki podczas karmienia, zauważyliście? A gdy płacze i nie pomaga ani przytulanie, ani smoczek, ani herbatka, to jedyna broń jaka mamie pozostaje na takiego płaksę to przystawić go do piersi, momentalnie jest cisza i spokój. A porady na bezsenność w kobiecych czasopismach? Gdy nie możesz zasnąć to wypij szklankę ciepłego mleka, prawda? Teraz już wiesz dlaczego.
Gliadomorfiny należą z kolei do rodziny egzorfin uwalnianych po trawieniu białka pszenicy (gliadyny), przy czym stare odmiany pszenicy (np. samopsza, a nawet młodszy od niej orkisz) mają uzależniającego białka mniej (a składników odżywczych więcej) niż nowoczesne hybrydowe odmiany pszenicy wyhodowane dla smaku i puszystości pieczywa. Te ostatnie mają więcej gliadyn, a składników odżywczych dużo mniej niż ich przodkowie. Osobom przyzwyczajonym do chrupiących bułeczek, pszennego chleba, makaronów, ciastek i ciasteczek w istocie ciężko będzie „rzucić” pszeniczną narkomanię. Jedzenie zalecanych przez dietetyków oraz piramidę żywieniową jako podstawę żywienia „zdrowych produktów pełnoziarnistych” – ciemnego chleba i pełnoziarnistych makaronów (zrobionych z pszenicy) nic tu nie pomoże, gliadyny są obecne również w mące z pełnego przemiału. Jedzenie mąki białej od pełnoziarnistej różni się więc tym samym co palenie papierosów z filtrem od tych bez filtra. Wiele uzależnionych osób (częściej kobiet) ma ponadto przy tym na pszenicę (zawarty w niej gluten, którego gliadyny są częścią) nietolerancję pokarmową (nie mylić z alergią) i nawet o tym nie wie. Odstawienie pszenicy redukuje nadwagę, polepsza stan zdrowia i jasność umysłu. Została wydana w języku polskim bardzo ciekawa książka „Dieta bez pszenicy” (The Wheat Belly) na temat niezwykle powszechnego w dzisiejszych czasach uzależnienia od pszenicy i mechanizmów jego powstawania. Napisał ją kardiolog Dr William Davis na podstawie obserwacji przeprowadzonych na swoich pacjentach.
Mięso ssaków i nabiał zawierają z kolei obcą ludzkiemu organizmowi substancję – kwas sialowy (N-acetyloneuraminowy), a konkretnie molekułę zwaną Neu5Gc (N-Glycolylneuraminic acid). Wykrywa się ją w… ludzkich komórkach zdegenerowanych nowotworowo, czyli aby się znaleźć w naszych zrakowaciałych tkankach musi być ona dostarczona wcześniej z zewnątrz. Organizm ludzki nie produkuje tej molekuły, u ludzi jest obecna tylko postać Neu5Ac. Problem polega na tym, że różnią się one między sobą niewiele.
Okazuje się, że obce czyli odzwierzęce molekuły Neu5Gc potrafią podstępnie wbudować się w tkanki człowieka namiętnie spożywającego białka zwierzęce, co doprowadza z biegiem czasu do przewlekłych stanów zapalnych w organizmie, a to z kolei do wielu schorzeń „cywilizacyjnych”. Działanie uzależniające na nasz mózg mają natomiast neurostymulanty zawarte w mięsie (m.in. hipoksantyna, kwas guanylowy, kwas inozynowy), które wywołują efekty podobne do kofeiny lub teobrominy (Dr George D. Pamplona-Roger, „Food That Heals”). Pozwól mi powtórzyć: co zasiejesz to zbierasz! Od tej reguły Matka Natura wyjątków nie czyni żadnych.
Również biochemik Dr Colin Campbell prowadzący w Chinach i Tajlandii szeroko zakrojone wieloletnie badania nawyków żywieniowych (zwane China Study) na próbie 6500 osób z 65 różnych prowincji dostarczył nam do ręki dowody naukowe, że spożycie nadmiaru białek zwierzęcych tworzy zdegenerowane komórki w naszym organizmie – nowotwory („Nowoczesne zasady odżywiania. Przełomowe badanie wpływu żywienia na zdrowie” – książka dostępna również w jęz. polskim). Zmniejszenie ilości białek zwierzęcych do zerowego poziomu powoduje zdrowienie komórek. Aby nie dopuścić do nawrotu zmian degeneracyjnych należy ilość spożywanych białek zwierzęcych trzymać na poziomie minimalnym.
Nikt nie wziął poważnie jego doniesień. Książka co prawda jest w sprzedaży, ale szału nie ma, nie została światowym bestsellerem, dietetycy nadal układając diety mają ją w d…użym poważaniu i dalej każą nam jeść według zbilansowanej diety opartej na oficjalnej piramidzie żywieniowej, czytaj: opartej w dużej mierze na pokarmach zawierających neurostymulanty – pełnej produktów zbożowych i białek zwierzęcych. To dlatego tak ciężko nam sobie wyobrazić nasze menu bez nich. Alkoholikowi też ciężko sobie wyobrazić życie bez codziennego klina, a palaczowi bez papieroska. Strach przed tym „jak to będzie bez” jest tak paraliżujący, że wielu z nich nigdy nie podejmie samodzielnej próby odejścia od nałogu. Będą sobie wmawiać, że to lubią i sprawia im to przyjemność bo fajnie się z tym czują. No właśnie…
Do niemal identycznych wniosków Jak Dr Campbell doszedł jeszcze wcześniej Dr Max Gerson, który zajmował się badaniami przez 30 lat i bardzo dokładnie opisał 50 przypadków wyleczeń dietą w swojej książce. On też został wyśmiany. Co nie przeszkadza jego córce Charlotte Gerson kontynuować działalności ojca. Oczywiście „w drugim obiegu”. Oficjalnie coś takiego jak leczenie dietą przecież nie istnieje. Są tylko „zalecenia dietetyczne” dla osób chorych na to czy na tamto, które najczęściej są stekiem bzdur, opartym na oficjalnej piramidzie żywieniowej.
Mamy również dowody naukowe i to nawet – a jakże! – poparte Nagrodą Nobla przyznaną w 1931 roku dla niemieckiego biochemika prof. Otto H. Warburga, który powiedział wprost: cukier karmi komórki nowotworowe, bo one są komórkami anaerobowymi – żywią się nie tlenem jak te zdrowe lecz cukrem – glukozą (profesor przestrzegał przed spożywaniem sacharozy, z której uwalnia się łatwo przyswajalna i natychmiast spalana glukoza). Cukier podobnie jak białka zwierzęce, pszenica, czy czekolada jest bardzo uzależniający, pobudzając ośrodek przyjemności w mózgu. Neurotoksyna jest nadal w sprzedaży bez ograniczeń wiekowych, mogą ją zakupić nawet małe dzieci.
Nie znam przy tym nikogo uzależnionego od jabłek lub marchewki, nikogo śliniącego się na widok pomidora czy szpinaku. I wy pewnie też nie. Bo prawdziwe jedzenie odżywia ciało, ale NIE uzależnia. Ja mam codziennie mnóstwo przyjemności z pysznego jedzenia, ale nie narkotyzuję się nim. Jego zadaniem jest odżywiać mój organizm, a nie powodować, iż stracę kontrolę nad tym, co robię czyli co wsadzam do gęby – przepraszam za dosadność. To co uzależnia traktuję dokładnie tak jak na to zasługuje czyli jak używkę – spożywam niektóre z tych pokarmów okazjonalnie (i w ilościach minimalnych), odkąd przeprogramowałam swój organizm nie smakują mi nawet już tak bardzo jak kiedyś. Bardziej doceniam bowiem teraz smak Prawdziwego Pożywienia.
Hunzowie dożywający w zdrowiu i jasności umysłu późnej starości (często ponad stu lat) żywią się praktycznie w 80-90% dietą roślinną (alkalizującą organizm), jadają nabiału bardzo niewiele (głównie kozi i bardzo świeży, a nie krowi i przetworzony przemysłowo), a mięso od naprawdę wielkiego święta. Nie są przy tym zmanierowani, nie biorą tabletek z wit. B12, nie ma u nich emerytur od 65 lat ani NFZ-u, a żyją. I to tak, że większość „cywilizowanych”, opychających się codziennie białkami zwierzęcymi osób mogłaby tylko pozazdrościć im tężyzny, zdrowia i sprawności seksualnej – mężczyzna płodzący dzieci po 80-tce lub kobieta rodząca około 50-tki to u nich nic dziwnego.
W krajach „cywilizowanych” zjada się obecnie kilka razy więcej mięsa, nabiału i sacharozy niż jeszcze 100 lat temu. Jeszcze 100 lat temu szanse że zachoruje się na nowotwór były niewielkie, przez raptem 100 lat wzrosły kilkukrotnie. Co sprawia, że nasze ciała nagle na potęgę gniją nam od środka? Wmawia się nam od maleńkości, że powinniśmy się trzymać piramidy żywieniowej i żywić „dietą zbilansowaną” (ciekawe kto ją tak dla nas „zbilansował” w naszym imieniu?), bo rzekomo białka zwierzęce w takiej ilości są nam niezbędne „dla zdrowia” , co NIE jest prawdą, prawdą jest natomiast, że białko zwierzęce jest w nadmiarze dla naszego organizmu szkodliwe i rakotwórcze, a dowiodło to tylu naukowców (m.in. Dr Gerson, Dr Campbell, Dr Budwig, Dr Esselstyn i wielu innych), lecz prace wielu z nich zostały skazane na funkcjonowanie „w drugim obiegu” lub cichaczem zamiecione pod dywan, jak prace noblisty Otto H. Warburga sprzed 82 lat dotyczące szkodliwości cukru. A „leku na raka” nadal (za ciężkie miliony NASZYCH pieniędzy, oczywiście) „się szuka”.
Szkoda tylko, że nie tam gdzie trzeba.
Źródła:
Artykuł w całości skopiowany z:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=568944093496847&id=100011437847119&pnref=story
Artykuł w całości skopiowany z:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=568944093496847&id=100011437847119&pnref=story