Poniżej prezentuję Wam fragment książki pt: "Transerfing rzeczywistości"
Tom VI sprawca rzeczywistości.
Surowa Dieta -
Żywa Kuchnia - autor: Vadim Zeland Transerfing Rzeczywistości
(Ode mnie: Kolorem
niebieskim zaznaczyłam informacje poprzedzające opis surowej diety i jej
błogosławieństw dla naszego organizmu. Jeżeli ktoś pragnie od razu przejść do
rzeczy proszę to ominąć i zacząć od części pisanej na czarno.)
ROZDZIAŁ IX
Żywa kuchnia
Często
otrzymuję pesymistyczne listy, w których ludzie skarżą się, że nie mogą odnaleźć
swojego celu, nie wiedzą, czego chcą, nie rozumieją, jak mogą zmienić swoje życie.
Wielu znajduje się w położeniu, z którego, wydawałoby się, nie ma wyjścia. I
prawie zawsze wszystko sprowadza się do środków materialnych. Gdzie wyprowadzić
się z obrzydłego miasta lub miasteczka? Skąd wziąć pieniądze na mieszkanie? Jak
rozwiązać gmatwaninę problemów rodzinnych? Gdzie znaleźć przyzwoitą pracę?
W Transerfingu
nie można obejść się bez pozytywnego nastawienia, lecz skąd ma się wziąć
optymizm, jeżeli wokół panuje nieprzenikniona, mroczna rzeczywistość i nie
wiadomo, co można na to poradzić. Szczególnych talentów brak, lata mijają,
perspektyw nie widać, życie ugrzęzło w rutynie codzienności jak w bagnie. W
takich okolicznościach jakoś trudno uwierzyć w nieograniczone możliwości, które
obiecuje Transerfing. Jest przecież wielu ludzi, którzy mają poważne kłopoty ze
zdrowiem. W jaki sposób wyrwać się z tego zamkniętego kręgu?
Jeżeli z Tobą
rzecz ma się podobnie, to w żaden sposób. Właśnie - w żaden sposób nie wyrwiesz
się z tej beznadziejności i Transerfing tu nie pomoże. Rzecz w tym, że brak Ci
energii nie tylko na sam Transerfing, lecz nawet na to, by jakoś się do niego
zbliżyć. Pod pojęciem energii nie rozumiem tu siły fizycznej, przydatnej
jedynie do tego, by wykopać dół, a wolną energię, która pozwala człowiekowi
urzeczywistniać swoją wolę.
Jeśli brak
wolnej energii - to brak również zamiaru. Innymi słowy - nic się nie chce i na
nic nie wystarcza sił, poza podtrzymaniem istnienia i wykonywaniem rutynowych
czynności. Energia zamiaru - to sila życiowa, dzięki której u człowieka pojawia
się chęć, by cieszyć się życiem, aktywnie działać, tworzyć, zdobywać nowe
szczyty i w ostatecznym rozrachunku kształtować swoją rzeczywistość.
Wszystko jest
bardzo proste. Przy niskim poziomie energetyki optymizm przechodzi w pesymizm,
zwierciadło świata zmienia ten obraz w rzeczywistość i powodów do pesymizmu
robi się jeszcze więcej. Wychodzi zamknięty krąg rzeczywistości bez wyjścia, z
którego nie tylko nie da się wyrwać, a nawet brakuje sił, by pomyśleć, jak to
zrobić. Przy niskim poziomie energii zamiaru nie ma nawet sensu brać się za
Transerfing. Człowiek z osłabioną energetyką nie jest zdolny nawet pokierować świadomym
snem - to sprawdzony fakt.
Są tylko dwa
warianty. Pierwszy - zostawić wszystko tak jak jest, pogodzić się z tym, co
nieuchronne i nadal wieść życie pozbawione nadziei na poprawę egzystencji.
Tylko w takim razie proszę nie pisać do mnie żałosnych listów, że nic się nie
udaje. Twój wybór - to Twój wybór. Oprócz Ciebie nikt Ci nie przeszkadza wybrać
innego wariantu - popracować nad swoją energetyką. Wówczas pojawi się optymizm,
cel i siły na jego osiągnięcie. Możesz kształtować swoją rzeczywistość, jak
tylko zechcesz i jesteś w stanie osiągnąć rzeczy, o jakich nie śmiałeś nawet
marzyć. Lecz w tym celu trzeba doprowadzić energię zamiaru do należytego
poziomu. W dalszej części rozdziału będzie mowa o tym, jak to zrobić.
To, co teraz
przeczytasz, może wywołać aktywny sprzeciw albo zachwyt i przebłysk nowej
nadziei. Z wielu powodów informacje te nie uzyskały szerokiego rozgłosu.
Praktyka, z którą się zapoznasz, pozwala doprowadzić energetykę do nowego
poziomu jakościowego. 'fe same efekty można osiągnąć również innymi sposobami,
wśród których jest joga, rozmaite treningi i medytacje. Ale należy sobie uświadomić,
że to bardzo długa i trudna droga. Proponuję drogę najkrótszą, łatwą i naturalną.
Z powodu ekstremalności tej metody (zresztą pozornej), obecnie stosuje ją w
praktyce bardzo ograniczony krąg ludzi. Uprzedzam, że nie podaję tych
informacji w celu narzucenia swojego punktu widzenia, lecz dla tych, którzy
uznają je za pożyteczne, a czy przyda się to akurat Tobie - decyzja należy do
Ciebie.
A zatem po
kolei. Najważniejszą, jeżeli nie jedyną przyczyną niedoboru wolnej energii,
jest prozaiczne zanieczyszczenie organizmu, co dodatkowo jest źródłem i
praprzyczyną wszystkich chorób. Ciało zwykłego człowieka zawiera w sobie cząstki
martwych komórek, masę białkową i tłuszczową - zanieczyszczona przez nią jest
przestrzeń międzykomórkowa i dosłownie nafaszerowany jest nią układ limfatyczny
oraz naczynia krwionośne. Te śmieci przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu
organizmu - przeszkadzają w „porozumiewaniu się" komórek, osłabiając sygnały
elektryczne, które przekazują sobie nawzajem.
I choć temat
ten wykracza poza ramy Transerfingu, nie mam wyjścia i muszę poświęcić mu uwagę.
Lecz jest on tego wart, ponieważ takie globalne problemy jak nadwaga, choroby,
starzenie, depresja, pesymizm, brak siły życiowej zawdzięczają swoje istnienie
potwornej ignorancji. Zadziwiające, jak przy tak wysokim poziomie rozwoju
informacji ludzie znajdują się w stanie niewiedzy co do przyczyny swoich
problemów. Oczywiste jest, że dla wahadeł niekorzystne jest szerokie
rozprzestrzenienie wiedzy, która sprzyja powszechnemu pojawieniu się wolnych
osobowości, zdolnych do decydowania o swojej rzeczywistości.
A przyczyna jest elementarna - nieprawidłowe odżywianie. Lecz to
stwierdzenie nie wnosi nic nowego. Wszyscy w zasadzie to rozumieją, lecz nie uświadamiają
tego sobie. W tej kwestii, jak to często ma miejsce, mamy do czynienia ze
znajomością faktów, a nie z wiedzą. Upowszechniony banał ukrywa istotną wiedzę,
zostawiając na widoku bezpodstawne domysły. Zazwyczaj wszystko sprowadza się do
tego, że coś jest szkodliwe. Na tym z zasady informacje o zdrowym żywieniu się
wyczerpują. Funkcjonuje również opinia, że sytuację mogą uratować diety i
specjalnie opracowane suplementy.
Lecz czy wszystko naprawdę jest takie skomplikowane? Ktoś zajmuje się
badaniami, ktoś opracowuje złożone schematy odżywiania, produkuje wymyślne
preparaty - pracuje cały przemysł. Czy domyślasz się, komu jest to wszystko
potrzebne? Jest całe mnóstwo błędnych poglądów i żadnego pożytku. Nawet ścisły
wegetarianizm do niczego nie doprowadzi, jeżeli nie zna się i nie przestrzega
zasady poprawnego odżywiania. A zasady te w rzeczywistości są bardzo proste i
opracowane zostały nie przez luminarzy nauki, a przez samą przyrodę, z
certyfikatem jakości od samego Boga.
Po pierwsze, człowiek, jak wynika z jego fizjologii, jest istotą roślinożerną.
Lecz nawet to nie jest najistotniejsze. Najważniejsze, że trawienie człowieka
przebiega w szczególny sposób: dla przyswojenia produktów żywnościowych muszą
one dostawać się do organizmu oddzielnie, po kolei, nie mieszając się ze sobą.
jeżeli ta zasada ulega naruszeniu, pożywienie nie jest trawione i zaczyna gnić,
zaśmiecając i zatruwając cały organizm. I w końcu artykuły, które zostały
poddane obróbce cieplnej, są tak naprawdę ekstremalnym obciążeniem dla organizmu,
ponieważ prawie wszystkie cenne substancje w nich zawarte zostały zniszczone. W
przyrodzie żadna żywa istota nie przygotowuje pożywienia na ogniu. Sztuka
kulinarna pojawiła się stosunkowo niedawno, a tymczasem przewód pokarmowy kształtował
się na przestrzeni milionów lat.
Dziwne, ale ludzie pilnie przestrzegają zasad zewnętrznej higieny, a o wewnętrznej
mało kto myśli. Tymczasem, wewnątrz ciała zwykłego człowieka znajduje się cały
magazyn śmieci - nie widać go, lecz pod względem ciężaru stanowi on kilka
(kilkadziesiąt) kilogramów. Układ wydalania nie nadąża z uporaniem się z
odpadami i organizm zmuszony jest rozmieszczać wszystkie te zanieczyszczenia
gdzie tylko się da. W rezultacie ciało zaczyna bardzo szybko ulegać zaśmieceniu
i staje się podobne do starej hydrauliki, której nigdy nie czyszczono. Rezerwy
organizmu są ogromne, dlatego człowiek czasem jest w stanie przetrwać do
siedemdziesiątki, a nawet dłużej. Ale wszystko ma swój koniec. już znajdując się
pośrodku drogi życiowej, człowiek zaczyna odczuwać skutki zanieczyszczenia:
choroby, nadwaga, apatia i w ogóle - siły już nie te i wszystko jest nie tak,
jak było kiedyś, we wczesnej młodości.
Rzecz w tym, że ciało energetyczne człowieka czujnie reaguje na
zanieczyszczenie jego „kanalizacji". Czakry zapychają się, kanały
energetyczne zwężają się, potok energii przekształca się w słaby strumyk, co
prowadzi do utraty siły życiowej. Z kolei osłabienie energetyki pociąga za sobą
patologiczne zakłócenia w ciele fizycznym. Otrzymujemy zamknięty, błędny krąg. Jeżeli
nie panujesz nad swym ciałem, to jak chcesz sterować rzeczywistością?
A przecież można przywrócić dawną rześkość i nawet uzyskać takie zdrowie,
jakiego nigdy nie miałeś! Lecz w tym celu należy zmienić martwą kuchnię w żywą.
Co tam masz: kuchenki, garnki, patelnie? Jeżeli zechcesz uwolnić swoje ciało od
śmieci, a do wolnego czasu dodać wiele godzin, które wcześniej trwoniłeś przy
garach, to wszystkie te urządzenia służące do uśmiercenia żywności znikną z
Twojej kuchni.
Możliwe, że komuś wszystko to wyda się szokujące. No cóż, nikt nikogo za
uszy nie ciągnie. Ja tylko układam te fakty na właściwych półkach. Czy
jedzenie, do którego się przyzwyczaiłeś, warte jest ceny Twojego zdrowia,
energii, życia? Jest takie porzekadło, które zazwyczaj wypowiada się z żalem:
„Gdyby tylko młodość wiedziała, a starość mogła". Otóż możesz osiągnąć to,
że zostanie tylko młodość, która będzie wiedzieć i móc.
Pierwsze, od czego należy zacząć, to oczyszczenie swojej „hydrauliki",
zwłaszcza wątroby. Jak to się robi, opisuje mnóstwo książek. Dlaczego człowiek
zwykł przestrzegać zewnętrznej higieny, a wewnętrznej - nie? Czy tylko dlatego,
że brud jest widoczny na zewnątrz? jednakże wewnętrzna higiena zostanie
zachowana przez sam organizm, jeżeli przejdziesz na poprawne żywienie. Należy
tego dokonać stopniowo, w kilku etapach: odżywianie we właściwej kolejności,
rozdzielne, rezygnacja z szeregu produktów i w końcu - spożywanie surowych
produktów. Jeżeli od razu przejdziesz na spożywanie wyłącznie naturalnych
produktów, możesz po prostu nie znieść nagłych zmian, dlatego organizm
potrzebuje czasu, by się przestawić.
Zasada odżywiania według właściwej kolejności polega na tym, by nie jeść od
razu wszystkiego jednocześnie, a najpierw jeden rodzaj produktów, następnie
inny i tak dalej. Przede wszystkim zjada się to, co najszybciej się przyswaja.
Kiedy pożywienie przechodzi przez przewód pokarmowy poszczególnymi warstwami,
to trawienie przebiega o wiele łatwiej i zmniejsza się ilość szkodliwych
odpadów. Pić można tylko piętnaście minut przed jedzeniem lub dwie godziny po
nim. W przeciwnym razie sok żołądkowy ulega rozcieńczeniu i pokarm nie
przyswaja się, tylko zwyczajnie gnije. (Ot, o czym muszę pisać. Nic na to nie
poradzę, skoro inaczej nie uda się wyjaśnić zasady zwiększenia energetyki).
Drugi etap, do którego najlepiej przejść jak najszybciej, to żywienie
rozdzielne, które przewiduje nie tylko spożywanie produktów we właściwej
kolejności, lecz również ograniczenie się do tych, które łączą się ze sobą.
Chociaż, prawdę mówiąc, niemal żadne do siebie nie pasują. Czas i warunki
trawienia różnych produktów znacznie się różnią, dlatego jeżeli się je zmiesza,
z pewnością powstaną „odpadki poprodukcyjne", których organizm nie nadąża
wydalać. Osadzają się one w organizmie w postaci tłuszczu i zanieczyszczeń.
Jedyne, co łączy się prawie ze wszystkim, to świeża zielenina. Dla tego idealną
sytuacją byłoby sprowadzenie ilości spożywanych w jednym posiłku pokarmów do
minimum. Szczegółowe zasady rozdzielnego żywienia wyłożono w książkach, które z
łatwością znajdziesz.
Cały szereg produktów trzeba stopniowo usunąć z diety. Przede wszystkim są
to rośliny zbożowe, kasze, wyroby z białej mąki, chleb wyrabiany na drożdżach,
mleko, konserwy. Nic cennego w tych „paszach" nie ma. Na przykład
wszystko, co pożyteczne w ziarnach, znajduje się w kiełku i łupinie. Biała mąka
najwyższego gatunku otrzymywana jest w drodze oczyszczania ziarna pszenicy z łupin
i kiełków. W ten sposób wszystko co cenne usuwa się, a pozostaje tylko martwa
masa, składająca się w zasadzie ze skrobi. Ta martwa część ziarna jest
przewidziana przez przyrodę jako budulec, swego rodzaju beczka z tłuszczem dla
kiełka. Następnie do mąki dodaje się syntetyczne witaminy, czyli chemię. Odżywianie
wyrobami z białej mąki najwyższego gatunku to to samo, co kupowanie w sklepie
skrobi i jedzenie jej łyżką na obiad. Wątroba coraz bardziej zaśmiecana jest
mazutopodobną masą, skrobia odkłada się w organizmie w postaci śluzu, ścianki
jelit zapychają się nalotem. Rośliny zbożowe dodatkowo zawierają bardzo źle
zrównoważone białko. Może to dziwne, ale lepiej żywić się mięsem niż kaszami i
makaronem. Z kolei w mleku zawarta jest kazeina, dzięki której zwierzętom
wyrastają rogi i kopyta. Mleko w organizmie człowieka przekształca się w coś
podobnego do kleju stolarskiego.
Długo mógłbym jeszcze kontynuować te straszne opisy. Jak więc człowiek może
w tych okolicznościach żyć i jeszcze czuć się mniej więcej zdrowy? Chodzi o to,
że po prostu nie wie, czym jest prawdziwe zdrowie, bo od urodzenia tego nie doświadczył.
Dlatego nie przytaczaj mi szablonowych usprawiedliwień typu „od wieków wszyscy
tak się żywią" - oczywiście, jeżeli nie chcesz mieć takich jak owi
„wszyscy" kłopotów.
W sumie w diecie powinny pozostać tylko naturalne produkty: świeże, mrożone
lub suszone warzywa i owoce, morskie wodorosty, orzechy, nasiona, miód i żadnej
obróbki cieplnej - wszystko na surowo. (Tylko nie nazywaj orzechami fistaszków,
bo to roślina strączkowa, przy czym niezbyt pożyteczna). Jednak nagłe przejście
od zwykłych produktów do surowych warzyw i owoców do niczego dobrego nie
doprowadzi. Organizm potrzebuje czasu, by przyzwyczaić się i przestawić.
Dlatego przejścia należy dokonać stopniowo, zmniejszając w swojej diecie ilość
gotowanego pożywienia roślinnego i zwiększając ilość surowego. Jeżeli człowiek
całe życie odżywiał się głównie przetworzoną żywnością, to również jego
mikroflora przystosowana jest do takiej właśnie diety. Gwałtowne przejście w
zasadzie jest możliwe, lecz dla tych, którzy cieszą się dość dobrym zdrowiem.
Mikroflora całkowicie zmienia się w ciągu roku. Pod koniec tego okresu w
diecie nie powinno być już żadnego przetworzonego pożywienia. Jak wiadomo, w
produktach poddanych obróbce cieplnej nie tylko ulegają zniszczeniu prawie
wszystkie witaminy i mikroelementy, lecz również powstają substancje
rakotwórcze i trucizny. Zaś świeże pożywienie nie zaśmieca organizmu, a wręcz
przeciwnie - oczyszcza go. Zarówno naczynia kuchenne, jak i wszystkie narządy
wewnętrzne pozostają idealnie czyste. Różnica jest zasadnicza.
Może się wydawać, że przejście na spożywanie wyłącznie surowych pokarmów
jest nadzwyczaj trudne. Czym się żywić na przykład zimą? Do tego na pewno dużo
to kosztuje. W rzeczywistości nie jest tak źle. Przeciwnie, jest masa możliwości
i koszt takiego żywienia jest mniejszy niż zwykłego. Musisz tylko zacząć, a
odkryjesz mnóstwo wszelkich potraw, których istnienia nawet nie podejrzewałeś.
To cały nieodkryty świat. W tej książce wspomnę tylko o podstawowych potrawach,
które pomogą Ci w okresie przejściowym. Mam na myśli potrawy z kiełków
pszenicy. Znaczna część naszego menu składa się z nasion - są to zboża, rośliny
strączkowe i inne. Nasiona składają się z półfabrykatów - zakonserwowanych
materiałów budowlanych. W zasadzie jest to skrobia, białka i tłuszcze. Ponadto
w skład nasion wchodzą inhibitory - substancje przeszkadzające trawieniu.
Przyroda zadbała, by zwierzęta i ptaki przenosiły nasiona nieuszkodzone na duże
odległości.
Kiedy nasiona kiełkują, zachodzą w nich gwałtowne zmiany: inhibitory ulegają
zniszczeniu, skrobia przekształca się w maltozę, białka w aminokwasy, a tłuszcze
w kwasy tłuszczowe. To samo odbywa się przy trawieniu pożywienia w organizmie.
Okazuje się, że większość pracy w kiełkach jest już wykonana. Co więcej,
syntezują one bardzo pożyteczne substancje i mobilizują rezerwy, by rzucić całą
energię na rośliny. Zakonserwowane i drzemiące siły nasion ożywają i uwalniają
kolosalny potencjał w celu zrodzenia nowego życia.
Kiełkujące nasiona posiadają właściwości lecznicze i biostymulujące. Nie
potrafię wyliczyć wszystkich tych właściwości - jest tu wszystko. Przede
wszystkim witaminy i mikroelementy, poprawa przemiany materii, oczyszczanie
organizmu, wzmocnienie odporności, zwiększenie zdolności do pracy i leczenie
wielu chorób. Kiełki mają w sobie wszystko, co troskliwie przewidziała przyroda
dla rozwoju nowego życia i przetrwania w agresywnym środowisku. Jest to
doskonale zrównoważona, lekko przyswajalna żywność i jednocześnie skuteczne
lekarstwo.
Do jadłospisu można włączyć kiełki pszenicy, kukurydzy, fasoli, ciecierzycy
i fasoli mung. Technologia przygotowania kiełków jest bardzo prosta. Wczesnym
rankiem nasiona namocz w wodzie. Wieczorem wsyp je do durszlaka lub sita, przepłucz
je i przykryj mokrą gazą. Rano zobaczysz żywe pożywienie. Kukurydzę i fasolę
(najlepiej czerwoną - jest najpożyteczniejsza) namocz na dobę i czekaj na kiełki
tyle samo lub dłużej, czasem przepłukując.
Pszenicę i kukurydzę można jeść na surowo. Kiełki pszenicy dysponują
szczególnymi właściwościami leczniczymi. Należy je dokładnie przeżuwać (przynajmniej
2 łyżki dziennie), lecz jeżeli przy tym w ustach utworzy się gumowata
substancja, to znaczy, że ten gatunek nie nadaje się do jedzenia i trzeba
poszukać innego. Smak roślin strączkowych niestety jest na surowo niezbyt
przyjemny. Trzeba je wrzucić do gorącej wody i tylko doprowadzić ją do wrzenia.
Fasolę mung po prostu zalej wrzątkiem i odstaw na 10 minut.
A czy wiesz, jak przygotowywać żywą wodę"? Najpierw należy odstałą wodę
z kranu doprowadzić do białego wrzenia w pięciolitrowym emaliowanym garnku i
szybko ostudzić w chłodnej wannie. To pierwsze stadium strukturyzowania. Taka
woda jest już znacznie pożyteczniejsza w porównaniu ze zwykłą przegotowaną.
Następnie umieść w garnku pięć do siedmiu niewielkich czarnych krzemieni, które
można kupić w aptece, nakryj gazą i odstaw na dwa dni. Potem ostrożnie przelej
wodę do innego naczynia, przy czym dolną 2-4-centymetrową warstwę wyrzuć.
Krzemień powoduje osadzanie się na dnie mikroorganizmów patogennych i
chemikaliów. Woda krzemowa sama w sobie posiada właściwości lecznicze - jest
jeszcze bardziej strukturyzowana i nasycona krzemem - najniezbędniejszym
mikroelementem, przy którego niedoborze organizm nie wchłania niemal żadnego
innego mikroelementu.
Uzyskaną wodę wstaw do zamrażarki. Kiedy tylko na powierzchni i przy ściankach
naczynia utworzy się pierwszy lód, przelej wodę do plastikowego naczynia, które
należy umieścić w zamrażarce. Pierwszy lód wyrzuć, pozbywając się w ten sposób
ciężkiej wody. Ciężka woda, zawierająca izotopy wodoru deuteru i tryt, zamarza
w temperaturze +3°C i jest szkodliwa dla organizmu.
Ostatnie zamrożenie należy wykonać właśnie w plastikowym naczyniu, ponieważ
emalia w garnku może popękać. Kiedy woda zamarznie w dwóch trzecich, w lodzie
trzeba wybić otwór i zlać pozostałą wodę - ta „zlewka" zawiera wszystkie
niepożądane domieszki. Teraz pozostało już tylko poczekać, aż lód się roztopi w
temperaturze pokojowej, w rezultacie czego otrzymasz stopioną wodę najwyższej
jakości, którą można nazwać pitną, ponieważ oczyszczona jest z ciężkich
izotopów.
Na koniec, jeśli masz magnes w kształcie pierścienia lub lejek magnetyczny,
przepuść przez niego wodę, by jeszcze wzmocnić strukturę. Uzyskana woda posiada
właściwości lecznicze. Oczyszcza organizm i przy długotrwałym spożyciu uwalnia
od całego szeregu chorób. Termin przydatności takiej wody wynosi około siedmiu
godzin, po których traci ona swe właściwości. Takiej wody nie kupisz nigdzie i
za żadne pieniądze. Oto właśnie zadziwiająca żywa kuchnia, w której żywności
nie gotuje się, tylko wyrasta. W odróżnieniu od zwyczajnej kuchni, która zabija
produkty, ta je ożywia. Możesz sam się przekonać: potrawy z kiełkujących nasion
z dodatkiem różnych przypraw i sosów są o wiele smaczniejsze od zwyczajnego pożywienia.
Nie mówiąc już o tym, że są one pod każdym względem znacznie bogatsze niż na
przykład kasze, które wśród źle poinformowanych ludzi uważane są za pożyteczne.
W kiełkujących nasionach jest dużo białka, które bardzo lekko się
przyswaja, co pomaga organizmowi przestawić się na żywienie się pokarmami roślinnymi.
Nowa mikroflora później nie tylko będzie trawić świeże produkty, lecz również służyć
jako źródło białka. Właśnie w ten sposób zaprojektowane jest trawienie zwierząt
roślinożernych.
Może powstać pytanie: przecież istnieją świeże produkty, które wręcz należy
ugotować, na przykład ziemniaki, kabaczki"? W takim razie ja też mam
pytanie: czy musisz je jeść? Warzywa z wysoką zawartością skrobi nie dają
organizmowi nic, prócz pustych kalorii i śluzu - oto skąd biorą się choroby
zwane przeziębieniem. Farmerzy na przykład, żeby wyhodować tłustsze świnie na
sprzedaż, żywią je gotowanymi ziemniakami. Udowodnili, że w ten sposób świnie
tyją szybciej, co przynosi zysk. Od surowego zaś jedzenia nie da się przytyć,
niezależnie od ilości zjedzonych kalorii.
Żeby nie było tak smutno rozstawać się z daniami, do których przywykłeś, możesz
zwiększyć w menu udział owoców morza. Wszystkie ryby morskie i skorupiaki można
jeść bez poddawania ich obróbce cieplnej. Nietrudno nauczyć się je solić i kisić.
Zaś na surowo, z przyprawami, wszystko to jest znacznie smaczniejsze, chociaż
ci, którzy trzymają się ścisłej diety surowej nie jadają tego, co biega,
skacze, lata i pływa, a nawet nie spożywają soli.
Świeże warzywa i owoce, a w szczególności kiełkujące nasiona, posiadają wyjątkowo
oczyszczające właściwości. Należy zaznaczyć, że w miarę jak będziesz przestawiać
się na surowe pożywienie, może zdarzyć się jeden lub kilka kryzysów oczyszczających,
w czasie których ma miejsce nasilenie starych chorób. Nie warto się niepokoić i
usiłować jakoś leczyć objawów chorobowych. Świadczą one o tym, że organizm
nareszcie uwalnia się od nagromadzonego w ciągu wielu lat chłamu i zmienia styl
życia na normalny tryb pracy. Jedynym środkiem zaradczym, jaki warto przedsięwziąć
i który będzie korzystny w czasie kryzysu, to jedno- lub kilkudniowa głodówka
na destylowanej (przegotowanej) wodzie.
W zasadzie jeżeli stan zdrowia nie jest bardzo zaniedbany, to na
stuprocentowo surową dietę można przejść od razu. W takim wypadku kryzys
oczyszczający będzie ostrzejszy, lecz u każdego inaczej to przebiega. Może
wystąpić znaczna utrata wagi. Znaczy to, że organizm uwalnia się od martwych
tkanek i odradza się na nowo. Otyli ludzie tak naprawdę są chodzącymi
szkieletami. Na skutek niewłaściwego odżywiania i mało ruchliwego trybu życia
ich ciało stało się masą złogów tłuszczowych i odpadów. Żywej tkanki tam już
prawie nie zostało - w większości jest to martwy ciężar. 1 właśnie ten zbędny
chłam zostaje wyrzucony. Najważniejsze, żeby się tym nie martwić. Organizm się
oczyści i osiągnie stan normy. Lecz trzeba mu w tym pomóc. Koniecznie należy włączyć
do menu morskie wodorosty, pyłek kwiatowy i olej lniany, co pozwoli w czasie
okresu przejściowego zrekompensować tymczasowy niedobór niezbędnych substancji.
Warto też odszukać w Internecie dodatkowe informacje na temat diety złożonej z
surowych produktów. Jest ich niewiele. To rzeczywiście niecodzienna, lecz
wyjątkowo skuteczna, można powiedzieć, elitarna droga do odrodzenia.
Wielu osobom wszystko to może się wydać jeżeli nie strasznym, to delikatnie
mówiąc, nader niecodziennym. W ogóle człowiek bardzo niechętnie rozstaje się ze
swymi starymi przyzwyczajeniami. Kiedy niewłaściwy tryb życia staje się ogólnie
przyjętą normą, proste i oczywiste naturalne zasady zaczynają wydawać się
nienaturalne. Czym więc szczególnym wyróżnia się to naturalne żywienie, żeby ze
względu na nie rezygnować z tylu kulinarnych pokus? Czy jest tego warte? Możliwe,
że fakty przytoczone w dalszej części rozdziału, które najpewniej są Ci
nieznane, wywrą decydujący wpływ na Twój pogląd.
Żywienie oparte na surowych produktach to nauka o odżywianiu się dla ludzi
trzeciego tysiąclecia - dla cywilizacji trzeciej fali. Najbardziej znanym
propagatorem tego żywienia jest Arshavir Ter-Avanesjan (Aterov). W jego książce
„Witarianizm lub Nowy Świat, wolny od chorób, ułomności i trucizn",
wydanej w Teheranie, przedstawiane są podstawowe zasady żywienia opartego na
surowych produktach (witarianizmu). Aterov, po stracie pierwszych dwóch dzieci,
które umarły w wyniku chorób, wychował trzecie dziecko, córkę, karmiąc ją wyłącznie
surowym pożywieniem. Rosła zdrowa jak mało kto, bardzo rozwinięta fizycznie i
umysłowo. Oto co Aterov pisze w swojej książce.
Córka niedługo będzie mała siedem łat, lecz nigdy nie wzięła do ust nawet
kawałka zdegenerowanego pożywienia. Jej zdrowie to szczyt doskonałości. Teraz
widzę, o ile lżej wychować setkę dzieci witarian, niż jedno jedzące gotowane
pokarmy. Nigdy nie muszę się martwic z powodu chorób wieku dziecięcego, takich
jak przeziębienie i katary, biegunki i zaparcia lub o to, czy dosyć zjadło
dzisiaj moje dziecko. Moja córeczka jest wesoła jak ptaszek i zawsze może podejść
do stołu i wziąć to, co chce zjeść. Bawi się, śpiewa i tańczy przez cały dzień
bez zmęczenia, bez łez i kaprysów, bez płaczu i krzyku, nie przysparza żadnych
trosk otoczeniu. Równo o ósmej wieczór idzie spać, a następnie, po tym jak
kilka minut pośpiewa, zamyka oczy i śpi kamiennym snem do szóstej rano. Nie możemy
przypomnieć sobie wypadku, począwszy od pierwszych miesięcy jej życia, żeby
obudziła się w nocy. Jej sen jest na tyle głęboki i mocny, że żaden hałas czy
ruch nie jest w stanie jej obudzić.
Aleksandr Czuprun, znany popularyzator naturopatii, autor książki „Czym
jest witarianizm i jak zostać witarianinem" już w młodości, w wyniku ciężkiej
przewlekłej choroby, stał się inwalidą pierwszej grupy. Wszystkie wypróbowane
sposoby leczenia zawiodły. Po przestawieniu się na odżywianie surowymi
pokarmami roślinnymi, stał się absolutnie zdrowym człowiekiem. A. Czuprun zaproponował
zaskakującą, lecz zdumiewająco oczywistą interpretację problemu odporności.
Jej sens polega na tym, że organizm celowo wyłącza odporność w czasie
choroby zakaźnej. Wiadomo, że człowiek z zasady zaczyna chorować, kiedy jego
organizm jest osłabiony, przeciążony odpadami, odczuwa niedobór witamin i
innych ważnych dla życia substancji. Zaobserwował, że jeżeli w takim stanie człowiek
podłapuje jakiekolwiek zakażenie, zmniejsza się w jego organizmie produkcja
interferonu - siły obronne niejako umyślnie wyłączają się, pozwalając chorobie
się rozwijać. Okazuje się, że mikroorganizmy, które wywołały chorobę, odżywiają
się zanieczyszczeniami, których „system kanalizacji" nie nadąża usunąć z
powodu niewłaściwego żywienia. Dlatego organizmowi nie pozostaje nic innego,
jak pozwolić drobnoustrojom się rozmnażać. Kiedy przynajmniej częściowo wypełnią
swą oczyszczającą misję, odporność zostaje przywrócona i choroba mija.
W zasadzie, pisze Czuprun, powinniśmy błogosławić choroby wywołane przez
drobnoustroje i wirusy - są one typowymi leczącymi kryzysami. W ten sposób
organizm sam się leczy z najważniejszego nieszczęścia - zanieczyszczenia
odpadami środowiska wewnętrznego, i to bez jakichkolwiek medykamentów. Lecz
przy tym trzeba wykorzystać te kryzysy w jedynie poprawny sposób: nabierając w
takich wypadkach zwyczaju pełnych głodówek przez kilka dni, aż do ustąpienia
ostrych objawów. Będzie to najlepsza pomoc dla naturalnych sił organizmu, który
zajął się samoleczeniem przy pomocy drobnoustrojów i wirusów. Kiedyś cywilizowany
świat nauczy się tego dokładnie tak samo, jak posługiwania się mydłem i
szczoteczką do zębów. Ale należy przypuszczać, że stanie się to nieprędko -
nauka się rozwija, a ignorancja rośnie...
Stąd wniosek: po co doprowadzać organizm do takiego stanu, kiedy robi mu się
wszystko jedno, kto i w jaki sposób go oczyści? Czy nie lepiej podtrzymywać
pierwotną czystość? Praktyka potwierdza, że ci którzy stosują witarianizm, nie
chorują w ogóle.
Bezsprzeczna jest pewna fundamentalna zasada: żywy organizm powinien
otrzymywać żywy pokarm. Znaczenie tej zasady po raz pierwszy odnotował doktor
Frank Pottenger, który już na początku XX wieku przeprowadził pewien szczegółowy
eksperyment. Przez 10 lat żywił dziewięćset kotów świeżym pokarmem i wszystkie
one zachowywały dobre zdrowie i wytrzymałość. Druga grupa kotów otrzymywała
gotowane pożywienie, w efekcie czego u zwierząt rozwinęły się wszystkie ludzkie
choroby: zapalenie płuc, paraliże, wypadanie zębów, apatia, nerwowość i tak
dalej, czyli ucierpiały praktycznie wszystkie układy organizmu. Kocięta w
pierwszym pokoleniu urodziły się słabe i chore, w drugim zaś było wiele
martwych, a w kolejnym koty zaczęły cierpieć na niepłodność.
Doktor Edward Howell, jeden z założycieli systemu naturalnego uzdrawiania,
doszedł do wniosku, że głównym komponentem odróżniającym surowe pożywienie od
tego, które przeszło kulinarną obróbkę, są enzymy. Określił on, że te Jednostki
miary energii życiowej" rozpadają się w temperaturze powyżej 50°C.
Dlaczego jednak nadał im tak zaszczytną nazwę jak „jednostki pomiaru energii życiowej"?
Enzymy to substancje, które czynią życie możliwym. Są one niezbędne w każdej
reakcji chemicznej, przebiegającej w naszym organizmie. Bez enzymów w ogóle nie
byłoby żadnej aktywnej działalności w żywym ciele. Są to „robotnicy",
którzy budują organizm, podobnie jak budowlańcy wznoszą dom. Substancje odżywcze,
witaminy i mikroelementy są tylko budulcem. Cały ruch na „budowie"
zapewniają właśnie enzymy. Przy czym nie są one po prostu bezwładnymi
katalizatorami, przyśpieszającymi reakcje chemiczne. Jak się okazało, w trakcie
swojego działania enzymy wydzielają określone promieniowanie, czego nie można
powiedzieć o katalizatorach. Enzymy składają się z transporterów białkowych, naładowanych
energią jak bateria elektryczna.
Skąd nasz organizm bierze enzymy? Najwidoczniej dziedziczymy określony
potencjał enzymatyczny przy urodzeniu. Ten ograniczony zapas energii jest
obliczony na całe życie. To tak jakbyś otrzymał określony kapitał początkowy.
Jeżeli będziesz go tylko wydatkować, nastąpi bankructwo. Dokładnie tak samo, im
szybciej wydatkujesz energię enzymów, tym szybciej osłabnie siła życiowa. Kiedy
osiągasz taki moment, w którym Twój organizm nie jest w stanie produkować
enzymów, Twoje życie kończy się. Bateria ulega wyczerpaniu.
Stosując pożywienie, które poddano obróbce cieplnej, ludzie beztrosko
trwonią swój ograniczony zapas enzymów. Jak uważa doktor Edward Howell, jest to
jedna z podstawowych przyczyn wszystkich chorób, przedwczesnego starzenia i
wczesnej śmierci. Siu-owe artykuły spożywcze zawierają swoje enzymy, które umożliwiają
autolizę - pożywienie przyswaja się lekko, ponieważ przeważnie samo się gotuje
we własnym soku. Lecz jeżeli będziesz jeść gotowane pożywienie, pozbawione
enzymów, organizm zmuszony będzie angażować swoje rezerwy do jego strawienia.
To z kolei prowadzi do pomniejszenia i tak ograniczonego potencjału
enzymatycznego.
Wyobraź sobie, że zdecydowałeś się wykonać w swoim domu remont kapitalny.
Są dwa warianty rozwoju zdarzeń. W pierwszym wypadku przywiozą Ci niezbędne
materiały, zrzucą wszystko na kupę i odjadą. Będziesz musiał sam wziąć się do
roboty, zużyć bardzo dużo sił i czasu, by wykonać całą tę ciężką pracę. W
drugim wypadku razem z materiałami przyjadą budowlańcy i sami wszystko zrobią,
a Ty w tym czasie będziesz odpoczywać i zajmować się sobą.
Właśnie taka jest różnica pomiędzy żywnością przetworzoną i świeżą. Kiedy
człowiek spożywa gotowane produkty, wszystkie siły życiowe angażowane są do tej
trudnej pracy. Enzymy, owi „robotnicy", którzy powinni być zajęci swoimi
bezpośrednimi obowiązkami - oczyszczaniem i odbudową żywych tkanek - zmuszeni
są wszystko rzucić i wykonywać obcą im pracę. Nie mają już czasu dbać o
organizm, a ten popada w ruinę.
Możesz sobie wyobrazić sytuację, w której ludzie nagle przestali chodzić i
siedzieć spokojnie, a zaczęli pędzić jak szaleńcy, mimo strasznego zmęczenia?
Dokładnie tak samo różnią się tryby pracy organizmu witarianina i „zwykłego"
człowieka: jeden spokojnie spaceruje, a drugi biegnie w wiecznym maratonie, aż
w końcu pada rażony niemocą. Po tym, co powiedziałem, nie ma wątpliwości co do
tego, że odżywianie się gotowanymi produktami przynosi straszliwe straty
organizmowi. Przewagę, którą zyskuje człowiek w rezultacie przestawienia się na
spożywanie surowych pokarmów, najlepiej sformułował jeden ze zwolenników
naturalnego żywienia, Nikołaj Kurdiumow. Oto, co pisze:
1.Nie da się zachorować na zapalenia, przeziębienia. Grypa przebiega
praktycznie niepostrzeżenie. Wszelkie objawy psychosomatyczne wyłączają się i
praktycznie znikają (rozstrój narządów, kłopoty ze stawami, bóle - przecież
wszystkie narządy oczyszczają się i odmładzają). Odporność podnosi się od
sztucznego minimum do naturalnej normy: można trzy godziny leżeć w śniegu lub
tańczyć w samych slipach przy minus 18T i nic się nie stanie. I wszystko to -
bez specjalnego hartowania!
2.Wrażliwość na szkodliwe substancje jest ogromna, reakcja silna, nawet być
może chorobliwa, lecz przy tym ciało z potężni siłą i w szybkim tempie odrzuca,
unieszkodliwia i wydala je z siebie, praktycznie bez następstw zatrucia.
3.Poza tym: bardzo duża wytrzymałość pokarmowa: jeżeli trzeba zjeść coś
niecodziennego lub ciężkostrawnego, wszystko to lekko zostaje strawione i
unieszkodliwione bez skutków ubocznych. Filtry przetwarzają wszystko za jednym
zamachem -„żelazny żołądek".
4.0 wiele większa przyswajalność pożywienia, czyli współczynnik
przyswajalności. „Odkarmiony" witarianin (taki, który przeszedł kryzys ośmiu
miesięcy) najada się trzema jabłkami, dwoma ogórkami. Nasyca go dzika leśna
zielenina, liście warzyw, pędy winogron - wszystko nadaje się do jedzenia.
5.Masz unikalne
poczucie niezależności od okoliczności. Nie będziemy używać górnolotnych słów o
jedności z przyrodą, lecz niezależnie od tego, co się zdarzy, gdziekolwiek byś
się znalazł - nawet w lesie - zawsze będziesz syty bez pieniędzy, wyżyjesz.
6.Odczuwanie smaku: nie językiem i oczyma, a całym ciałem. Ciało aprobuje
lub nie aprobuje pożywienia i sygnalizuje to chęcią, obojętnością lub
odrzuceniem. Poczucie sytości: jest obiektywne, pochodzi z ciału, dlatego nie
masz możliwości się przejeść. W ogóle surowymi produktami bardzo trudno się
przejeść.
7.Łaknienie: po „kryzysie" praktycznie nie doskwiera. Tej nerwicy,
który nazywamy apetytem, nie ma. Jest za to zrozumienie: aha, można by coś zjeść.
Jeśli zajmiesz się czymś, zapomnisz o jedzeniu na dzień lub dwa, nic się nie
stanie. Przypomnisz sobie, zjesz coś i dobrze.
8.„Efekt wielbłąda": możliwość niejedzenia w ogóle przez dzień lub
dwa, trzy, bez utraty komfortu i wytrzymałości. Jeśli odżywiasz się raz
dziennie, to całkiem wystarczy. To sumo dotyczy picia, nawet przy większych
obciążeniach fizycznych.
9.Podsumowując: normalna wytrzymałość fizyczna. Bieg jest przyjemnością. Można
biec kilka godzin i nie czuć potem zmęczenia. Absolutnie się nie męczysz, nie
masz chęci, by przysiąść, położyć się. Wydajność jest znacznie wyższa. I to
wszystko znów bez specjalnych treningów.
10. Wydajność umysłu niezależnie od obciążenia jest tak samo wielka. Umysł
jest jasny i kryształowo czysty. Pamięć pracuje idealnie. Jasność myślenia jest
taka, że można egzaminy zdawać niemal bez przygotowania i nauka przestaje być
problemem.
11. Zapotrzebowanie na sen skraca się do 6 godzin. Lekko znosi się
niedosypianie. Na przykład w wieku 60 lat prowadzić samochód przez 3 doby bez
przerwy, bez osłabnięcia samokontroli i uwagi. Przebudzenie lekkie, rześkie i
radosne. (Niczego sobie, nawet dla tego jednego powodu warto!).
12. Nastawienie - mocne zainteresowanie życiem. Nastrój równy, radosny. Przykrości
tylko aktywizują. Duża odporność na stres: praktycznie nie ma możliwości pokłócić
się z Tobą - nic Cię nie drażni, wszystko postrzegasz w sposób świadomy.
13. Wysoka zdolność do decydowania i bycia przyczyną. Brak natręctw - nie
ciało Tobą kieruje, a Ty kierujesz ciałem. Stajesz się Panem wszystkich potrzeb
ciała, również potrzeb seksualnych. Uzależnienie od alkoholu na diecie witariańskiej
po prostu nie istnieje. A jeżeli wcześniej było, mija.
14. Wzrasta kontrola nad ciałem i współpraca z nim: zaczynasz nim łatwiej
kierować, a ciało staje się dobrze wychowane,, nauczone i posłuszne. Wyobraź
sobie, w jakim stopniu zwiększają się możliwości życiowe.
Od siebie mogę dodać, że problemy z wyglądem zewnętrznym, które niepokoją
wielu ludzi, automatycznie znikną, ponieważ ciało odzyskuje swoje pierwotne
naturalne piękno. A do osób starszych wraca czas - można odmłodnieć o jakieś
dwadzieścia lat, a koniec imprezy, pod nazwą życie, odłożyć jeszcze na nieokreślony
termin. I nie trzeba w tym celu nagle zmieniać sposobu odżywiania!
Pragnę szczególnie podkreślić: nie jest to kolejna dieta, która przynosi
chwilowe efekty, lecz cały tryb życia. Jeżeli zdecydowałeś się przejść na
witarianizm, musisz robić to stopniowo i przede wszystkim w żadnym wypadku nie
narzucać takiego stylu sobie ani innym. Tu trzeba szczególnie dokładnie
przestrzegać zasady Transerfingu. Wspólna uczta to nieodłączna część naszego życia,
dlatego otoczenie będzie się dziwić i usiłować zapewnić Cię, że zajmujesz się
bzdurami. Nie należy podejmować starań, by wyperswadować im to, przecież oni
tak się niepokoją, bo mają podejrzenia, że masz rację. Idź swoją drogą
spokojnie i wesoło, nie usprawiedliwiając się i nikomu niczego nie
udowadniając. Twój kwitnący wygląd wszystko powie sam za siebie.
Lecz przede wszystkim nie należy samego siebie do niczego przymuszać. Jeżeli
działasz na zasadzie „muszę", nic dobrego z tego nie wyjdzie - wcześniej
czy później przydarzy się załamanie i wszystko wróci na swoje miejsce.
Przestawienie się powinno się odbywać w stanie jedności duszy i umysłu: nie
„muszę", a raczej „chcę". Właśnie dlatego proponuję robić to etapami,
nie gwałcąc swojej woli i organizmu. Z wielu pokus rzeczywiście trudno
zrezygnować. W ogóle do trzydziestki można jeszcze poszaleć, lecz potem lepiej
dobrze się zastanowić. Przecież „bateria" się wyczerpuje nieubłaganie, choć
niepostrzeżenie.
Nie wolno zapominać o ćwiczeniach fizycznych. Naprzemienny prysznic i
codzienny godzinny spacer - to niezbędne minimum. Biegać w sumie nie musisz.
Bieg stanowi ekstremalny i nienaturalny stan dla organizmu. Nie ma sensu się
przy nim upierać, chyba że dotyczy to sportowców pragnących osiągnąć jakieś
rezultaty. Chociaż przyroda dąży nie do rezultatów, a do optymalnej równowagi.
Chodzenie to inna sprawa - jest bardziej niż pożyteczne. Ćwiczenia można sobie
dobrać zależnie od gustu. Na przykład gimnastyka tybetańska, opisana w książce
Petera Keldera, jest prosta i jednocześnie bardzo efektywnie podnosi poziom
energetyki.
Nowy tryb życia podniesie energię Twojego zamiaru na taki poziom, że
pewnego pięknego dnia będziesz mógł powiedzieć sobie: rzeczywiście rządzę swoim
ciałem i kieruję swoją rzeczywistością. I to nie tylko słowa, a całkiem
konkretne odczucie. Dosłownie poczujesz, że jesteś w stanie kształtować warstwę
swojego świata według własnego uznania. To będzie zdumiewająco organiczne
poczucie koordynacji: niezależnie od tego, co by się działo, mój zamiar się
urzeczywistnia, wszystko zmierza do tego i idzie jak należy.